To był nokaut! Koszykarki Lotosu PKO BP Gdynia rozbiły Wisłę Can-Pack Kraków
79:52 i są jedynym zespołem FGE, który nie przegrał spotkania.
To już drugie
zwycięstwo wicemistrzyń Polski nad wiślaczkami. W rozegranym w Lesznie 14
października meczu o Superpuchar Polski gdynianki wygrały 67:54.
- Wierzyłam, że jesteśmy w stanie pokonać Wisłę, ale nie przypuszczałam, że wygramy w takich rozmiarach. Kluczem do zwycięstwa była nie tylko nasza postawa w obronie, ale również rozważna gra w ataku. Pod koszem rywalek długo i cierpliwie rozgrywaliśmy piłkę, szukając najlepszych pozycji do oddania rzutu – powiedziała uznana na najlepszą zawodniczkę pierwszej konfrontacji Magdalena Leciejewska, która ostatnio spisywała się znacznie poniżej oczekiwań. „Lecia” wraca jednak do znakomitej dyspozycji z początku sezonu. Co prawda w ofensywie ma jeszcze rezerwy, bo na 10 rzutów z gry trafiła zaledwie 2, ale w podkoszowej walce nie miała sobie równych. Dorobek 16 zbiórek, w tym 5 w ataku, musi działać na wyobraźnię.
Krakowianki nie tylko przegrały rywalizację na tablicy 33:42, ale także zaprezentowały fatalną skuteczność. Do przerwy zdobyły zaledwie 22 punkty! W sumie w rzutach za trzy miały 11(2/18), natomiast w osobistych 53 (8/15) procent skuteczności!
– Trudno pokusić się o jakiś komentarz po tak fatalnym występie – przyznał trener Wisły Tomasz Herkt. – Rywalki zagrały dobrze i skutecznie, natomiast my zademonstrowaliśmy fatalną skuteczność. Jeśli rzuca się na parkiecie gdyńskiego zespołu 52 punkty, trudno myśleć o odniesieniu zwycięstwa. Wydaje mi się, że w naszym przypadku zadziałał odwrotny mechanizm niż w Lotosie PKO BP. Po kiepskich występach w Eurolidze w gdyńskim zespole doszło zapewne do burzy mózgów. Gospodynie wyjątkowo zmobilizowały się po porażce z Gambrinusem. My z kolei w Eurolidze prezentowaliśmy ostatnią niezłą dyspozycję i zawodniczki były chyba rozkojarzone. Graliśmy zbyt nonszalancko. Dziwię się dziewczynom, bo wydaje mi się, że w konfrontacji z Lotosem PKO BP nikogo w moim zespole nie powinno się specjalnie mobilizować.
W gdyńskiej drużynie wyjątkowo umotywowane były natomiast występujące w poprzednim sezonie w ekipie Białej Gwiazdy, Chamique Holdsclaw i Dominique Canty. Amerykanki okazały się nie tylko najskuteczniejszymi koszykarkami swojego zespołu, ale wyróżniły się także w innych statystycznych elementach. Holdsclaw zebrała 7 piłek i miała 3 asysty, natomiast Canty zaliczyła 9 zbiórek (5 w ataku) oraz popisała się sześcioma wyjątkowo efektownymi asystami. Z kolei w Wiśle Can-Pack najbardziej zawiodła Anna De Forge, która zdobyła zaledwie 5 „oczek”, a pierwsze punkty z gry rzuciła dopiero pod koniec trzeciej kwarty. De Forge zanotowała jednak 6 asyst, podczas kiedy żadnego takiego podania nie zapisano na konto Jeleny Skerović.
– Jelena jest chora – usprawiedliwiał swoją zawodniczkę trener Herkt. W pierwszej połowie kroku gdyńskim Amerykankom starała się jeszcze dotrzymywać Marta Fernandez, który do przerwy zdobyła 14 punktów, ale w drugiej połowie zdołała powiększyć swój dorobek zaledwie o 2 „oczka”.
– Do przerwy pogubiliśmy się kilka razy, ale w drugiej odsłonie Fernandez była już kryta bez zarzutu. Wyznaczone zadania w defensywie zrealizowaliśmy na 100 procent. Natomiast w ataku długo i spokojnie rozgrywaliśmy piłkę, skrupulatnie wykorzystując każdy błąd rywalek. To było bardzo ważne zwycięstwo po kilku naszych słabszych spotkaniach w Eurolidze. Dziewczyny pokazały, że potrafią grać – powiedział trener Roman Skrzecz.
Należy dodać, że znakomicie zagrały rezerowe - Natalia Waligórska i Patrycja Gulak. Tej sztuki nie zademonstrowała Dragoslava Zakula, która nie znalazła się w meczowej „12”.
– Wszystko wskazuje na to, że pożegnamy się z tą rozgrywającą – dodał gdyński szkoleniowiec. – Trudno wyobrazić sobie lepszy prezent na święta – podsumował zadowolony prezes Lotosu PKO BP Mieczysław Krawczyk.
INFO: lotospkobp.pl FOTO: Robert