Orzeł Choczewo - KS Korona 1:3

Fanatyczny doping z serpentynami nie pomógł choczewskiej drużynie odnieźć zwycięstwa nad Koroną. Czerwono-czarni po niezłym widowisku pokonali Orła 3:1. Piłkarze gości mecz rozpoczęli od kilku ofensywnych akcji z których mogły paść bramki. Z upływem minut sytuacje na boisku powoli zaczęli kontrolować gospodarze, nie pozwalając Koronie rozwinąć skrzydeł. Ataki żelistrzewian kończyły się przed szesnastym metrem. Orzeł nie miał stu procentowych sytuacji podbramkowyh, ale do sytuacji strzeleckich dochodził częściej. Obrona Korony pękła w 33' kiedy, to po dośrodkowaniu z rzutu rożnego gospodarze objęli prowadzenie. Do przerwy kibice miejscowych optymistycznie zapatrywali się na drugą połowę, jednak były to złudne nadzieje. Korona drugie 45 minut zagrała "jak z nut!". Na boisku pojawił się za Michała Chrobak Przemysław Szymański, który leczy jeszcze kontuzje po ostatnim meczu z Orkanem Gdynia. Żelistrzewianie od początu starali się nadrobić straty, częściej atakując skrzydłami czego w pierwszej połowie brakowało. Lepsza gra Korony i pogoń za korzystnym rezultatem mogła lec w gruzach w 50', po faulu w polu karnym sędzia podyktował dla gospodarzy rzut karny. 2:0 wisiało w powietrzu, ale refleksem i doskonałym wyczuciem popisał się bramkarz Korony Artur Grabowski, który po doskonałej paradzie obronił strzał z jedenastu metrów. Był to chyba znak że szczęście było po stronie żelistrzwskich piłkarzy. Ale szczęściu trzeba pomóc, co uczynili zawodnicy Korony. Sytuacja została opanowana. Korona atakowała, i oddawała celne strzały na bramkę, co szybko dało efekty. W 57' gorąco dopingujących kibiców Orła ucieszył Łukasz Kreft. Korona nabierała rozpędu i nie oddawała pola przeciwnikowi. W 64' trener Andrzej Rathnau do gry wprowadził Karola Szadowskiego, który zmienił Andrzeja Lessnau. Sympatycy miejscowych wierzyli jeszcze w korzystny wynik do 68', wówczas szalę zwycięstwa na korzyść Korony przechylił Przemek Szymański. Zrobiło się nerwowo w szeregach gospodarzy na boisku i trybunach, gdzie słychać było wulgarne i obraźliwe okrzyki. Ale te prowokacje na nic się zdały, bo w 79' "leżącego Orła" dobił Grzegorz Rathnau, po jego strzale źle interweniujący obrońca gospodarzy skierował piłkę do własnej bramki. Tuż przed końcowym gwizdkiem w 83' na ostatnie minuty do gry został wprowadzony Bartosz Kass, który zmienił współtwórce trzeciej bramki Grzegorza Rathnau. Więcej goli w Choczewie kibice nie zobaczyli. Korona po ładnym meczu zasłużenie wygrała z Orłem 3:1.

INFO: kskorona.kibol.pl