Bardzo wysoko zawiesiły poprzeczkę koszykarki MUKS Poznań Lotosowi PKO BP Gdynia. Gdynianki wygrały co prawda w Poznaniu, ale po ciężkim boju. Losy zwycięstwa ważyły się do ostatnich sekund. Wicemistrzynie Polski ostatecznie zwyciężyły 60:57 i była to ich druga wygrana w Ford Germaz Ekstraklasie.
Gdynianki rozpoczęły to spotkanie w dość nietypowym składzie. Na "jedynce" Paulina Pawlak, jako rzucająca Oliwia Tomiałowicz, skrzydłowa to Michelle Maslowski, na "czwórce" Emilija Podrug i na centrze Marta Jujka. W składzie zabrakło przeziębionej Ivany Matovic. Pierwsze dwie kwarty nie zapowiadały emocji. Otwarcie dla poznanianek, które objęły prowadzenie 6:2. Szybko jednak "trójką" skarciła je świetnie tego dnia dysponowana Michelle Maslowski i w 4 minucie zrobiło się 6:5 dla gospodyń. Prowadzenie dała swojej drużynie Marta Jujka i do końca kwarty podopieczne Jacka Winnickiego systematycznie powiększały przewagę. Punktowały głównie Michell Maslowski (10 punktów w pierwszej kwarcie, 3 zbiórki, 3 przechwyty, 100 procent skuteczności) i Oliwia Tomiałowicz (dwie "trójki" w końcówce). W efekcie po pierwszej kwarcie 21:11 dla Lotosu PKO BP Gdynia.
Druga odsłona zaczęła się czterech punktów z rzędu Sissoko, na które odpowiedziała akcją 2+1 Katia Snytsina. To właśnie Białorusinka wzięła na siebie ciężar zdobywania punktów w tej kwarcie. W 16 minucie po "trojce" Katii było 29:18 dla zespołu z Gdyni. Co prawda poznaniankom udało się zmniejszyć różnicę do pięciu punktów, ale wtedy po raz kolejny klasę pokazały Snytsina i Maslowski, które solidarnie trafiły za trzy punkty. W efekcie kwarta wygrana trzema punktami i spokojne prowadzenie Lotosu PKO BP Gdynia 39:26.
Podopieczne Iwony Jabłońskiej nie zamierzały jednak składać broni. Trzecią kwartę rozpoczął trzypunktowy rzut Aleksandy Semmler, ale potem gdynianki odpowiedziały 6 oczkami z rzędu (4 Maslowski, 2 Leciejewska). Następnie nastąpił okres niedokładnej gry z jednej i drugiej strony, sporadycznie przerywany celnymi rzutami gdynianek. Gdy wydawało się, że koszykarki z nad morza swobodnie będą budować przewagę, nagle coś się w ich grze zacięło. Ostatnie 4,5 minuty trzeciej kwarty MUKS wygrał 9:0 i po trzech kwartach przegrywał tylko 40:51.
W ostatniej odsłonie wszystko szło po myśli gdynianek do 33 minuty. Za trzy punkty zdążyła trafić Tomiałowicz, 2 rzuty wolne wykorzystała Maslowski i było 56:44. Zaraz jednak nastąpił czterominutowy przestój w grze Lotosu PKO BP Gdynia. W tym czasie poznanianki zdobyły 11 punktów z rzędu nie tracąc żadnego. Z 12 punktowego prowadzenia gdyńskiej drużynie został zaledwie 1 punkt przewagi na 3 minuty przed końcem. Na szczęście ręka nie zadrżała Emiliji Podrug, która przełamała niemoc strzelecką swojej drużyny. Za chwilę jednak celnym rzutem odpowiedziała Rushing i na 2 minuty przed końcem znowu było tylko plus 1 (58:57 Lotos PKO BP). Do końca gra już była nerwowa. Na 4 sekundy przed końcem dwa rzuty wolne wykorzystała Maslowski i ustaliła wynik meczu na 60:57 dla Lotosu PKO BP Gdynia.
Gdynianki odniosły cenne zwycięstwo, ale zastrzeżeń do gry jest sporo. Przede wszystkim trzeba poprawić walkę na tablicach. Z przeciętnym MUKS-em Lotos PKO BP przegrał "deskę" w stosunku 31:42. Wicemistrzynie Polski pozwoliły rywalkom na zebranie aż 16 piłek z własnej tablicy! Druga, jeszcze bardziej istotna sprawa, to przestoje w grze. Widać to było zarówno w meczu z MUKS-em, jak i w meczu o SuperPuchar z Wisłą Can Pack Kraków. Drużyna, która aspiruje do tytułu mistrza Polski i czołowych miejsc w Eurolidze nie może pozwolić sobie na okres 5 minutowej gry bez zdobyczy punktowej! Są jednak też plusy. Gdynianki z meczu na mecz popełniają coraz mniej strat. Cieszy też dojście do formy Kati Snytsiny i Michelle Maslowski. Oby ją utrzymały. Czekamy na eksplozję formy Jennifer Fleischer, jak na razie jedna z najlepszych środkowych ubiegłorocznych rozgrywek Euroligi gra poniżej oczekiwań.