Błąd arbitra, czy przewidzenia gości?

Takie właśnie pytania zadawali sobie nawzajem piłkarze oraz przybyli na mecz kibice. A-klasowe spotkanie pomiędzy MKS Władysłaowo a OKS Janowo zakończyło się wynikiem 2:1 dającym już spokojny byt w lidze drużynie gospodarzy.
Niewątpliwie pytania były słusznie stawiane. Bo przecież jak można grać normalnie w przypadku gdy sędzia z chorągwią sygnalizuje spalonego, a arbiter główny w żaden sposób nie reaguje. Sędzia, który początkowo spisywał się znakomicie po meczu jednemu z piłkarzy odpowiedział na tą sytuację- gra się do gwizdka. Takim właśnie ubogim w słowa zwrotem pożegnał się ubrany w ciemny strój pan z gwizdkiem.
Mecz początkowo przebiegał w miłej i spokojnej atmosferze- bez większych spięć wśród graczy. Do przerwy zebrane 60-osobowe grono widzów nie obejrzało ani jednego gola.
Dopiero w 54 minucie prowadzenie objęła drużyna Władysławowa. Radość ze zwycięstwa trwała zaledwie 20 minut. Na kwadrans przed końcowym gwizdkiem OKS wyrównuje. W tym momencie zaczyna się robić na murawie wspomniany bałagan.
Około trzech metrów za linią środka boiska piłkę przejmuje gracz Władysławowa. Sędzia boczny wysoko wyciąga chorągiew. Piłkarze OKS przestają biec za napastnikiem, lecz mimo zdziwienia snajper biegnie, lobuje bramkarza i pada gol na 2:1. Piłkarze OKS reklamują całe zajście, lecz bezskutecznie.
Może to jedynie zastanawiać, jakim cudem tylko jeden człowiek tak naprawdę nie widzi przewinienia decydującego o losach wyniku.