Tym razem remisem zakończył się mecz VIII kolejki IV Ligi pomiędzy GKS Kolbudy i Pogonią Lębork.. Tylko jednej zmiany w wyjściowej jedenastce dokonał trener Przybylski w porównaniu z wygranym, środowym meczem z Pomezanią w Lęborku. Z poligonu wrócił obrońca Oskar Jasiński, który zajął miejsce na prawej obronie kosztem Szymona Bacha.
Po rozpoczęciu spotkania przewagę uzyskali gospodarze. Gra częściej toczyła się na połowie Pogoni, gospodarze byli dłużej przy piłce. Pogoniści ograniczali się do przeszkadzania, a kiedy nie mogli przerwać akcji w sposób przepisowy, uciekali się do fauli, które wybijały gospodarzy z rytmu. Od czasu do czasu udało się podejść pod pole karne Kolbud, tak jak w ósmej minucie, kiedy po dośrodkowaniu ze skrzydła Waczkowskiego Ilanz uderzył głową metr nad poprzeczką.
W 10 minucie gospodarze dwoma podaniami rozmontowali bierną obronę Pogoni. Obrońca Kolbud Paweł Żuk zagrał z własnej połowy górną piłkę wzdłuż bocznej linii. Gruchała efektownie piętą zgrał bez przyjęcia do Olgierda Stanisławskiego, a ten ruszył dynamicznie w pole karne, zostawiając za plecami obrońców. Podbiegł do linii końcowej i z ostrego kąta mocnym uderzeniem nie dał szans Patrykowi Labudzie. Gol dodał jeszcze animuszu gospodarzom, którzy agresywnym, wysokim pressingiem zepchnęli Pogoń do obrony, niwelując w zarodku każdą próbę zaczepnej akcji. Dużo strat w środku pola wynikało właśnie z agresywnego pressingu gospodarzy, którzy wyprzedzali gości odcinając od podań Ilanza. W 16 minucie udało się Kołodziejskiemu oddać dobry strzał z dystansu, który sprawił trochę kłopotów bramkarzowi. W 18 minucie pierwszą żółtą kartkę w meczu dostał Sebastian Borzyszkowski za faul w środku pola.
W 20 minucie obrona Pogoni ponownie w zdecydowanie zbyt łatwy sposób dopuściła do utraty drugiej bramki. Spod bocznej linii Gruchała posłał górną piłkę na dalszy słupek. Labuda nie wyszedł do dośrodkowania, żaden z obrońców też nie skoczył. Głową zgrał Stanisławski, a Kwasny dopełnił formalności dobijając piłkę praktycznie z linii bramkowej.
Tuż po stracie drugiego gola sektor dla kibiców gości zajęła 60-osobowa grupa fanatyków Pogoni, którzy od razu ruszyli z głośnym, gorącym dopingiem. Musiał on obudzić zawodników, bo z minuty na minutę zaczęli grac agresywniej. Piłki rozdzielał Sychowski z Wesserlingiem, a na skrzydłach szarpali Waczkowski z Byczkowskim. W 29 minucie kapitan Pogoni Oskar Jasiński fauluje, ale wściekły Wesserling nie zgadza się z orzeczeniem sędziego i za głośne uwagi dostaje żółtą kartkę jako pierwszy z Pogonistów.
Po pół godzinie dośrodkowanie z prawego skrzydła Waczkowskiego do Ilanza, któremu obrońcy zostawili na 16 metrze dużo wolnego miejsca. Ilanz jednak nie potrafi opanować piłki i potencjalnie groźnej akcji nic nie wynikło. Długimi okresami Pogoń przenosi grę na połowę rywala. Kilka prób uderzeń z dystansu nie przynosi wymiernego skutku. W 35 minucie Pogoń założyła wysoki pressing na wyprowadzających akcję rywalach. Przechwyt piłki i Mateusz Sychowski, znakomitym podaniem za obrońców obsłużył Byczkowskiego. Skrzydłowemu Pogoni wychodzi naprzeciw Cisewski i ratuje swój zespół przed stratą gola. Piłka po strzale przelatuje mu po rękawicach i mija słupek.
Wreszcie w 42 minucie Pogoń dyskontuje kwadrans przewagi. Do tej pory Cisewski radził sobie bez większego zarzutu z dośrodkowaniami. Tym razem jednak został przechytrzony. Za krótko wybita piłka spadła na głową Kozakiewicza, który w tłumie znalazł lukę i zdobył kontaktową bramkę.
Na drugą połowę Pogoń wyszła zupełnie odmieniona. Z wiarą i determinacją w sukces poczuła, że losy tego meczu można jeszcze odwrócić.
Zanim jednak nastąpiło pięć minut, które wstrząsnęło gospodarzami, Pogoń miała dwie bardzo dobre okazje bramkowe. W 48 minucie Sychowski popisał się krótkim prostopadłym podaniem do Waczkowskiego, które zupełnie zaskoczyło obronę Kolbud. Skrzydłowy Pogoni miał przed sobą tylko bramkarza, ale strzelił właśnie w niego. Przewaga Pogoni rosła z każdą minutą. W 51 minucie podanie w okolicach szesnastki do stojącego Tyłem do bramki Ilanza, który skupił na sobie uwagę obrońców. Tymczasem w akcję włączył się Byczkowski, któremu Ilanz zgrał piłkę, ale uderzenie z dystansu było w bramkarza.
W 56 minucie zaczął się show Pogoni. Wesserling przed polem karnym zabawił się z obrońcami, zrobił sobie miejsce na uderzenie i piłka wylądowała tuż przy słupku. Pogoń była dalej w uderzeniu. Szybka wymiana podań przed polem karnym, aż piłka trafia w szesnastkę do Kołodziejskiego. Ten uwalnia się spod opieki obrońcy i posyła piłkę obok bramkarza. W szale radości Jasiński dla pewności jeszcze wbija piłkę do bramki tuż przed linią.
Minęła może minuta i jeszcze większy szok. Byczkowski zdecydował się na uderzenie z około 20 metrów i to przynosi powodzenie. To jego pierwszy gol dla nowej drużyny. W 66 minucie Borzyszkowski dostał drugą żółtą kartkę i wydawało się, że gospodarze są w beznadziejnej sytuacji. Przegrywają 2:4 i grają w dziesiątkę. Nie mają jednak już nic do stracenia. Za Kołodziejskiego wchodzi Naczk, za Waczkowskiego - Iwosa.
Pogoń jest w komfortowej sytuacji, ale do końca meczu pozostał jeszcze kwadrans. Gospodarze zwierają szyki i podejmują rękawice. W 78 minucie mają rzut wolny w okolicach 22 metra, na wprost bramki Labudy. Na bezpośrednie uderzenie decyduje się Mateusz Gruchała i po mocnym i precyzyjnym uderzeniu piłka wpada tuż przy słupku. Labuda wyciągnął się jak długi, ale nie mógł zapobiec utracie tego gola.
W 83 minucie gospodarze mają rzut wolny przy bocznej linii boiska. Piłkę w pole karne wrzucił Żuk. Piłka trafia do jednego z gospodarzy, który zgrywa głową, a pozostawiony bez krycia Gruchała z sytuacyjnej piłki strzela lekko pod poprzeczkę, w środek bramki.
Dariusz Stasiuk, trener Kolbud powiedział po spotkaniu: - Było dużo emocji. Tak naprawdę spotkały się chyba dwie najsłabsze defensywy w lidze, czyli grad bramek. Mamy swoje problemy. Gramy trzeci mecz w 12 zawodników. Jeszcze teraz doszła czerwona kartka. Dla nas chyba szczęśliwy remis, przegrywając 2:4 i czerwona kartka. Udało się zdobyć punkt.
- Pierwsze 20 minut było bardzo słabe w naszym wykonaniu - mówi trener Pogoni - Po błędach indywidualnych tracimy dwa gole, ale od 25-30 minuty zaczęliśmy agresywnie atakować rywali i w końcówce pierwszej połowy udało się zdobyć kontaktową bramkę. To nakręciło nasz zespół, żeby zaatakować w drugiej połowie. Bardzo dobra gra przez 15-20 minut, co dało efekt w postaci trzech goli. Jeden z rywali dostał drugą żółtą kartkę, gramy w przewadze, ale niestety coś się zacięło. Czy to była dekoncentracja, brak motywacji czy brak sił, bo zamiast utrzymać się przy piłce, kontrolować mecz, dajemy sobie w końcówce strzelić dwie bramki. Kibice mogli zobaczyć w tym meczu osiem goli, była dramaturgia. Przed meczem remis wzięlibyśmy w ciemno. Po meczu uważam, że uciekły nam dwa punkty. Drużyna pokazała charakter, walkę i za to chcę zawodnikom podziękować.
GKS Kolbudy - Pogoń Lębork 4:4 (2:1)