Srebrnym medalem zdobytym przez Dawida Bartosiewicza zakończyli swój udział w Mistrzostwach Świata polscy armwrestlerzy. W sumie biało-czerwoni zdobyli w Gdyni aż 19 medali w tym trzy złote. To największy sukces w historii polskiego armwreslingu, a polscy specjaliści od siłowania na ręce udowodnili, że dołączyli do ścisłej czołówki światowej.
Złoto dla Polski w Gdyni zdobywali: Maciej Gralak (Arm Fanatic Sport Grudziądz) w kategorii niepełnosprawnych, Wiesław Podgórski (Pyton Warszawa) w kategorii senior grand masters (od 60 lat) do 75 kg i Andrzej Hymer (Złoty Tur Gdynia) w kategori senior grand masters do 90 kg. W sumie biało-czerwoni zdobyli w Gdyni aż 19 medali.
- Nikt z nas nie spodziewał się, że możemy wywalczyć aż tyle medali. Najlepiej spisali się nasi juniorzy i mastersi, ale także seniorzy pokazali swoją siłę, mimo że zbyt wielu medali nie zdobyli. Ale trzeba spojrzeć na to przekrojowo. W wielu kategoriach startowało po 30, a nawet 40 zawodników, a wielu Polaków kończyło zawody w pierwszej dziesiątce. Cieszą mnie wyniki najmłodszych adeptów armwrestlingu. To dowód na to, że praca u podstaw, która zaczęła się w Polsce ponad 10 lat temu i wciąż jeszcze trwa, zaczyna przynosić efekty - powiedział Mariusz Grochowski, trener reprezentacji Polski.
Do Gdyni na 35 już Mistrzostwa Świata w siłowaniu na ręce przyjechało ponad 1200 zawodników i zawodniczek z 49 krajów. Swoją dominację potwierdzili armwrestlerzy z Rosji, którzy zdobyli aż 114 medali, w tym 41 złotych. Były to rekordowe zawody w historii tej dyscypliny sportu na świecie, nie tylko pod względem liczby uczestników, ale też całej logistyki. Słowa zachwytu całego armwrestlingowego świata nie dziwią.
- Polska jest krajem, w którym zawody wysokiej rangi można robić w ciemno. Zawsze wydaje się, że lepiej już nie można, ale z każdą kolejną imprezą Polacy nas coraz bardziej zaskakują i pokazują, że niemożliwe nie istnieje. Chylę czoła przed ludźmi z Polskiej Federacji Armwrestlingu, dzięki którym nasz sport stale się rozwija i staje się coraz popularniejszy. Jako prezydent Światowej Federacji Armwrestlingu cieszę się także ze stałego postępu i rozwoju polskich zawodników - powiedział Assen Hadjitodorov.
Armwrestling (siłowanie na ręce) to typowy sport walki. Walki trwają od kilku sekund do nawet kilkunastu minut. O zwycięstwie decydują: technika, taktyka, specyficzna siła, szybkość i psychika - podobnie jak w zapasach i judo. Walki odbywają się na stojąco przy specjalnym stole przymocowanym do podłoża.
Armwrestling to dynamicznie rozwijająca się dyscyplina sportu uprawiana praktycznie na każdym kontynencie. Rozwój i widowiskowość siłowania na ręce dostrzegł Międzynarodowy Komitet Olimpijski. Aktualnie trwają starania, aby armwrestling stał się dyscypliną pokazową podczas Igrzysk Olimpijskich, a w niedługim czasie pełnoprawnym członkiem olimpijskiej rodziny.
- To jest bardzo szlachetny sport, uprawiany przez ludzi nie tylko silnych, ale też inteligentnych. Bo nie siła jest w nim najważniejsza, co niektórych może dziwić. Liczą się technika, szybkość, taktyka i strategia. Samą siłą nic tu nie zdziałamy, często się zdarza, że zawodnik startujący w lżejszej kategorii, bez problemu radzi sobie z "ciężkim". Ważne jest to, że armwrestling to sport widowiskowy, emocje widoczne są na twarzach zawodników - mówi Igor Mazurenko, prezydent Polskiej Federacji Armwrestlingu, wiceprezydent Europejskiej Federacji Armwrestlingu, inicjator i promotor tego sportu w Polsce.
Co ważne, siłowanie na ręce może uprawiać każdy, praktycznie bez ograniczeń wiekowych i sprawnościowych. W gdyńskich mistrzostwach świata najmłodsza zawodniczka miała 14 lat, najstarszy uczestnik 65. Startowali też zawodnicy niepełnosprawni, z porażeniem mózgowym, na wózkach inwalidzkich, po amputacji kończyn, czy niewidomi. Wszyscy sobie znakomicie radzili. Przy armwrestlingowych stołach można zobaczyć także kobiety - piękne, wysportowane, idealnie łączące siłę z naturalną kobiecością. Armwrestling to sport dla wszystkich.
Medale Polaków na XXXV Mistrzostwach Świata