Inauguracja w Lęborku zakończyła się wysokim, zasłużonym zwycięstwem Pogoni, choć początek mógł zwiastować katastrofę.. Goście od 7 minuty grali z przewagą zawodnika po tym, jak w ciągu kilkudziesięciu sekund Szymon Bach otrzymał dwie żółte kartki i musiał opuścić murawę. Ta sytuacja nie zdeprymowała lęborczan i czterokrotnie znaleźli drogę do bramki gości. Przy wszystkich golach, nawet przy jedynym trafieniu dla gości, udział miał Adam Wolszlegier.
W upalne, sobotnie popołudnie o godzinie 17 sędzia Jacek Grzybek dał sygnał do rozpoczęcia gry. Pogoń po dwóch latach przerwy wróciła do IV ligi. Dla lęborczan ten mecz stał pod znakiem debiutów. To było pierwsze spotkanie dla Romana Rubaja w roli trenera drużyny czwartoligowej. Z zawodników z podstawowego składu na tym szczeblu debiutował 17-letni Szymon Bach i dużo starszy i bardziej doświadczony 24-letni kapitan Oskar Jasiński. Obaj są wychowankami Pogoni, podobnie jak debiutanci, którzy pojawili się na murawie w trakcie gry. Pierwsze oficjalne występy w barwach lęborskiego klubu zaliczyli także Ernest Skórka i Grzegorz Smolarek II, pozyskani przed rozgrywkami, a ten drugi wcześniej grał już w V lidze i w III, ale nie miał okazji w IV.
Smolarek II jest napastnikiem i w sobotnim meczu zaczął jako najbardziej wysunięty zawodnik. Za jego plecami operował Kacper Markowski, król strzelców słupskiej "okręgówki" w ostatnim sezonie. Miejsce na prawej stronie defensywy zajął młodziutki Bach, tym bardziej, że jego konkurent do tego miejsca Grzegorz Smolarek, który był podstawowym prawym obrońcą w V lidze, z przyczyn osobistych zrezygnował z gry. W rolę prawego pomocnika wcielił się Skórka, a na lewą flankę został w związku z tym przeniesiony Adam Wolszlegier. Jak pokazały kolejne minuty meczu, ta zamiana przyniosła świetne efekty.
Zanim jednak Wolszlegier zaczął swój popis, w 5 minucie doszło do kuriozalnej sytuacji. Stojący przy linii bocznej jeszcze na własnej połowie Bach, mimo, że nie było żadnego zagrożenia i nie był naciskany przez rywali zatrzymał piłkę ręką. Można by to tłumaczyć tremą młodziutkiego zawodnika, ale sędzia nie był wyrozumiały i ukarał go żółtą kartką. Minęło kilkadziesiąt sekund, kiedy prawy obrońca Pogoni znalazł się w polu karnym gości i upadł na murawę, po czym domagał się podyktowania jedenastki. Jacek Grzybek był zupełnie odmiennego zdania i zamiast oczekiwanej przez Bacha "jedenastki", odesłał go do szatni z drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartką. Trudno wyobrazić sobie gorszy początek tego inauguracyjnego spotkania. Perspektywa gry przez większość meczu w osłabieniu, przy takim upale, mogła zachwiać wiarę w sukces gospodarzy.
Usunięcie prawego obrońcy pociągnęło za sobą lawinę zmian. Jako, że Bach był drugim, obok Kołuckiego, wymaganym w składzie młodzieżowcem (urodzeni 1991 r. i młodsi), trener Rubaj musiał zmienić któregoś ze starszych zawodników. Wycofał Smolarka II, wprowadzając Żmudzkiego, a Markowski wrócił do swej pierwotnej roli pierwszego atakującego. Preferujący grę lewą nogą Żmudzki zajął miejsce z lewej strony bloku obronnego, a na prawą powędrował Kołucki.
Po tak nieszczęśliwym początku, szczęście uśmiechnęło się do Pogoni. W 9 minucie lewą stroną zaatakowała Pogoń. Z piłką w polu karnym znalazł się Wolszlegier - Obrońca gości został przeze mnie minięty i wiedziałem, że mam go już na plecach, a że on lekko wpadł na mnie, więc się przewróciłem.
Arbiter bez wahania wskazał na jedenasty metr. Wyznaczonym do egzekwowania karnego był w pierwszej kolejności Markowski, ale scedował ten obowiązek na Jasińskiego, dla którego nie była to pierwszyzna, bo z dobrym skutkiem czynił to już w poprzednim sezonie. Także teraz nie pomylił się i pewnym strzałem pod poprzeczkę zdobył dla Pogoni i dla siebie pierwszego gola w IV lidze.
Grająca w osłabieniu, ale z pozytywnym wynikiem Pogoń cofnęła się na własną połowę, oddając większą część boiska i czyhając na okazję do kontrataków. Trzy warte odnotowania próby odrobienia strat zainicjowali goście. W 19 minucie ich koronkową, zespołową, akcję już w polu karnym zatrzymał Jasiński. W 26 minucie drugi ze środkowych obrońców gospodarzy Łukasz Godlewski wybił bez ceregieli z własnej "szesnastki" piłkę w aut i niektórzy kibice mogli sobie pomyśleć, że jeszcze za wcześnie na grę na czas i obronę korzystnego wyniku, wszak przyjezdni nie mieli specjalnie ani pomysłu, ani możliwości na stłamszenie zdyscyplinowanych, konsekwentnych gospodarzy. W 27 minucie łatwo minięty Żmudzki nie poradził sobie, a po uderzeniu jednego z gości piłka w niewielkiej odległości minęła słupek. Minutę później po dalekim wykopie obrońcy Wietcisy na połowę Pogoni został Kołucki i zamiast przerwania gry z powodu pozycji spalonej, goście ruszyli na bramkę Pogoni. Nic z tego ataku nie wyszło, bo dośrodkowanie z lewej strony było za wysokie, aby je zamknąć skutecznym strzałem.
I wtedy podopieczni Rubaja zadali drugi cios. Do jednej z nielicznych kontr w tym czasie ruszył lewą stroną Witkowski. Wydawało się, że porwał się z motyką na słońce, bo do pokonania miał kilkadziesiąt metrów, a przed sobą kilku obrońców, a w sukurs ruszył mu środkiem tylko lekko spóźniony Markowski. Zanim jednak Witkowski pomyślał o oddaniu piłki, został sfaulowany. Do piłki podszedł Wolszlegier, a w pole karne ruszył Jasiński. Dośrodkowanie na głowę stojącego 10 m od bramki kapitana Pogoni, który tylko lekko przedłużył lot piłki, wystarczyło, żeby ta, ku zaskoczeniu skonsternowanych rywali, wpadła przy słupku.
Przewaga dwóch goli to już był kapitał, który pozwalał nieśmiało myśleć o końcowym sukcesie, ale wystarczyła chwila nieuwagi, i padł gol kontaktowy. W 32 minucie goście przedarli się prawą stroną, po czym jeden z nich zagrał wzdłuż bramki. Żadnemu z gospodarzy nie udało się wybić piłki, a na nieszczęście ostatnim, który ją dotknął był Wolszlegier, czego zresztą nie miał zamiaru ukrywać. - Przy bramce dla Skarszew to ja ostatni dotknąłem piłkę i niestety padła bramka dla gości.
Do końca połowy gra się nieco uspokoiła i wyrównała. Dłużej przy piłce byli goście, ale bez większych efektów, chociaż w 38 minucie piłką wylądowała w siatce Pogoni. Sędzia wprawdzie odgwizdał pozycję spaloną, jednak zarówno bramkarz Pogoni, jak i napastnik ze Skarszew "poszli" do końca i Skrzypczak staranował rywala, który potrzebował pomocy medycznej. W 43 minucie goście oblegali przez dłuższą chwilę przedpole bramki lęborczan, ale to oblężenie zakończyli strzałem wysoko nad bramką. Ostatnie słowo przed przerwą należało do naszej drużyny. Kowalski dośrodkował z rożnego na głowę Jasińskiego, ale ten miał trudną sytuację o piłka pofrunęła daleko obok bramki.
Na drugą połowę obie ekipy wyszły bez zmian. Pierwszą groźną akcję stworzyli gospodarze. W końcowej fazie piłka trafiła do stojącego 10 m na wprost od bramki Markowskiego, który strzelił wprost w bramkarza. Król strzelców ostatniego sezonu V ligi złapał się za głowę, bo miał czego żałować. Co się jednak odwlecze… Sześć minut po przerwie krzyżowe, dalekie podanie, jakich w tym meczu wykonał wiele, zresztą z różnym skutkiem, wykonał Godlewski na lewą stronę do Wolszlegiera. Ten jakby niespiesznie, nie zerwał się do sprintu, ale dostojnie, nieco bezczelnie poczekał na obrońcę, po czym lekko w najłatwiejszy sposób ograł go, lekko puszczając obok piłkę i zostawiając za plecami. Następnie rozejrzał się i spod końcowej linii wycofał do Skórki, który nie miał kłopotu ze skierowaniem jej do siatki. Pomocnik, który przybył z Murkamu Przodkowo, golem okrasił swój debiut w Pogoni. Skórka błysnął także w 57 minucie. Niemrawe rozegrana akcja w środku pola zakończyła się stratą piłki. Skórka zerwał się i na szybkości minął niczym slalomowe tyczki dwóch rywali. Wprawdzie próba dogrania już w polu karnym nie powiodła się, ale wybita piłka trafiła do Witkowskiego, któremu jednak strzał zupełnie nie wyszedł. Po tym początku dla Pogoni, gospodarze trochę się cofnęli, ale to oni kontratakowali częściej i groźniej. W 62 minucie mocno powalczył w środku o piłkę Kowalski, po czym podał do Skórki. Jego płaski strzał minął słupek. W 68 minucie gospodarze zaatakowali środkiem. Wprowadzony chwilę wcześniej za słabiej dysponowanego w tym meczu Markowskiego Stankiewicz obsłużył prostopadłym podaniem Wolszlegiera, ale jego kąśliwe uderzenie zewnętrzną częścią stopy także przeszło obok słupka. W 76 minucie na listę strzelców miał szansę wpisać się Stankiewicz. Podanie ze środka pola Skórki na prawo do Wolszlegiera i ten ostatni wbiegł w "szesnastkę", po czym wycofał piłkę na 12 m do Stankiewicza. Wychowanek Pogoni nie zdecydował się na bezpośrednie uderzenie, ale uwolnił się jeszcze spod opieki jednego z obrońców, szukając lepszej pozycji i luki dla swojego strzału. Niestety dla niego piłkę zmierzającą do bramki wybił tuż sprzed linii rywal. Dziewięć minut przed końcem przed polem karnym pociągany był Stankiewicz. Piłkę z wolnego z 18 metrów uderzył Godlewski, ale minęła niewiele bramkę. W pobliżu narożnika pola karnego Pogoni wolnego mieli też goście, ale i ich próba, choć mocna, to niecelna, i to dużo bardziej.
Gości dobił bohater tego meczu Adam Wolszlegier, choć za takiego się nie uważa. - Bohaterem się nie czuje, gdyż jest to zwycięstwo całej naszej drużyny. Wszyscy na boisku oddali dużo zdrowia i walki, nawet ci, którzy weszli w drugiej połowie jako zmiennicy bardzo dobrze wkomponowali się w grę. Mam nadzieje że w Sztumie będzie tak samo i przywieziemy komplet punktów.
Wychowanek Celtiku Reda w 89 minucie, w pobliżu linii środkowej, zagrał na prawo do Skórki tylko po to, żeby zaraz otrzymać podanie zwrotne i popędzić samotnie w pole karne, nie niepokojony przez obrońców. Będąc już w "szesnastce" z zimną krwią pokonał bramkarza płaskim strzałem przy bliższym słupku. Po chwili na murawie pojawił się jeszcze obrońca Szutenberg, który jednak na te ostatnie chwile został delegowany do napadu.
Mariusz Majewski, trener Wietcisy: Wygrała drużyna lepsza w dzisiejszym dniu. My, grając w jedenastu przegraliśmy. Opanowali środek pola, my mieliśmy za dużo strat i błędów indywidualnych. Było u nas trochę zawirowań, ten okres był szarpany. Na tle Lęborka byliśmy fizycznie słabsi. Pracowaliśmy do samego końca, bo nie mamy do rozegrania 15 meczy, bo dwie kolejki są przełożone z wiosny i do tego puchary. O Pogoni wiedziałem, że to zespół młody, wybiegany, ma dobrego napastnika, i środkowy pomocnik w miarę kumaty.
Roman Rubaj, trener Pogoni: Najważniejsze dziś było to, że zespół pokazał w tak trudnych momentach charakter. Przyjemnie było patrzeć, jak zespół w II połowie gra taktycznie. Szkoda, że w debiucie doszło do czerwone kartki Bacha, ale widocznie tak musiało być, jest to zawodnik niedoświadczony, jeszcze musi się dużo uczyć. Jestem pewien, że nie popełni takich błędów na przyszłość. Musiałem reagować i wprowadzić czwartego obrońcę, ale myślę, że Grzesiu nie ma do nikogo pretensji, zrozumiał to Na wysokości zadania stanął cały zespół i to pokazuje, że jesteśmy całością. Chciałem całemu zespołowi pogratulować, bardzo ważne zwycięstwo. Mam nadzieję, że to jest dobry omen na rozgrywki. Klasą dla siebie był Adaś Wolszlegier, pokazał doświadczenie, był motorem w działaniach ofensywnych, jemu należy się największe uznanie i pochwała. Powtarzam jeszcze raz, chciałbym cały zespół pochwalić. Skarszewy to groźny zespół, jeszcze dojdzie do siebie, może akurat nie trafili dziś z dobrą formą, zabrakło im trochę konsekwencji, pomysłu przede wszystkim, trener sobie z tym poradzi.
Pogoń Lębork - Wietcisa Skarszewy 4:1 (2:1)
Bramki: 1:0,2: 0 Oskar Jasiński (10 - rzut karny, 30 - głową), 2:1 samobójczy, 3:1 Ernest Skórka (51), 4:1 Adam Wolszlegier (89)
Żółte kartki: Bach (2), Witkowski (Pogoń) - Runowski, Trzoska
Pogoń: Michał Skrzypczak - Szymon Bach, Łukasz Godlewski, Oskar Jasiński (kapitan), Andrzej Kołucki - Ernest Skórka (90 Paweł Szutenberg), Grzegorz Kowalski, Krzysztof Witkowski (74 Bartosz Haraszczuk), Adam Wolszlegier - Kacper Markowski (65 Mateusz Stankiewicz) - Grzegorz Smolarek II (12 Bartosz Żmudzki)
Wietcisa: Daniel Szczygielski - Piotr Bucholc (60 Mateusz Glanert), Grzegorz Bronk, Marcin Drews, Adrian Prabucki, Karol Cablewski (55 Mateusz Szefer), Adam Litwinko (70 Tomasz Trapp), Piotr Runowski, Mateusz Wenta, Aleksander Peta (70 Bartłomiej Trzoska), Mateusz Dawidowski