Bezbarwna, bezbramkowa pierwsza połowa i zupełnie różna druga część, w której padło pięć goli - tak w największym skrócie wyglądał derbowy pojedynek między Gryfem Słupsk a Pogonią Lębork na inaugurację piłkarskiej wiosny.. Pogoń musiała dwa razy odrabiać straty ale ostatnie słowo należało jednak do lęborczan.
Z różnych powodów wyjściowy skład Pogoni mógł być zaskoczeniem. W rolę lewego obrońcy musiał wcielić się Tomasz Kijek, nominalnie zawodnik formacji ofensywnych, z preferowaniem gry na prawej pomocy. Stało się tak ze względu na pozostawienie wśród rezerwowych pozyskanego zimą obrońcy Łukasza Godlewskiego, który nie jest jeszcze w pełni zdrowy po urazie palca, odniesionym w sparingu. Na ławce zajął też miejsce inny defensor Andrzej Kołucki, który nie czuł się najlepiej przed meczem. Po prawej stronie środkowej linii zagrał od pierwszej minuty jeden z dwóch obligatoryjnie wystawianych młodzieżowców Przemysław Żurawski a drugim był Mateusz Stankiewicz w roli lewego pomocnika. Środek pola to miało być królestwo Eliasza Iwosy i Grzegorza Kowalskiego, a nie Krzysztofa Witkowskiego, który także zaczął ten mecz na ławce. Przed nimi zagrał drugi z zimowych nabytków Tomasz Musik, który miał wspierać w akcjach ofensywnych najbardziej wysuniętego Adama Wolszlegiera, ostatniego z pozyskanych w przerwie między rundami zawodnika. Najlepszy strzelec Pogoni Kacper Markowski kilka godzin przed meczem wrócił ze studenckiego, zagranicznego obozu sportowego i na boisku pojawił się dopiero po przerwie.
W składzie Gryfa w porównaniu z wyjściową jedenastką z pierwszego meczu w Lęborku pojawiło się raptem trzech zawodników (obrońcy Dziuban, Wesołowski i Marciniak). Co więcej, czterech zawodników, którzy dzień wcześniej wystąpili w Gdańsku w meczu III ligi między rezerwami Lechii a pierwszym zespołem Gryfa (0:0), a byli to pomocnicy: Piekarski (od 58 minuty za Świdzińskiego), Andrychowski (od 66 minuty za Kozłowskiego), Gorzała (od 85 za Kamińskiego) i napastnik Pytlak (od 74 minuty za Biegańskiego), zagrało z Pogonią od pierwszej minuty. Tymczasem grząska murawa stadionu przy Zielonej powodowała, że zawodnicy mieli trudności z utrzymaniem równowagi. Pogoń zaczęła ostrożnie, długo utrzymując się przy piłce. Gra najczęściej toczyła się w środku pola. W 6 minucie nad bramką uderzył Bartłomiej Dziuban z Gryfa. W 12 minucie lęborczanie pierwszy raz gościli w "szesnastce" rywali. Po rzucie wolnym Musika obrońca Oskar Jasiński nieczysto uderzył piłkę głową. W 26 minucie piłkę w pole karne wstrzelił Kowalski ale Musika uprzedził bramkarz. Trzy minuty później po rożnym Wolszlegiera stojący przy bliższym słupku Grzegorz Smolarek przedłużył lot piłki głową, ale nikt nie zamknął tego zagrania. Przed przerwą goście nie zagrozili poważniej bramce Mulawy, ale też słupszczanie mieli tylko jedną dobrą sytuację. W 35 minucie Pytlak zagrał górą za obrońców, a do piłki ruszyli Gemza i Wiśniewski. Ten ostatni z 15 metrów strzelił metr nad bramką. Obrońca Bartosz Kultys, próbujący ratować sytuację, nie zdołał zablokować tego uderzenia.
Na drugą połowę nie wyszedł już Żurawski, którego zastąpił Markowski, ale na prawą pomoc został cofnięty z ataku Wolszlegier. Doszło także do roszady w środku, gdzie Iwosę zmienił Witkowski. Po przerwie mecz nabrał tempa. Już minutę po wznowieniu gry pierwszy atak napastników gospodarzy przyniósł im prowadzenie. Po podaniu z autu Daniel Wiśniewski, który jesienią grał w juniorach Slavii Praga, ograł Tomasza Kijka i podał w pole karne do Patryka Pytlaka, który zostawił za plecami Bartosza Kultysa i technicznym strzałem zewnętrzną częścią prawej stopy nie dał szans bramkarzowi.
Na odpowiedź Pogoni czekaliśmy dziesięć minut. Wolszlegier znacznie bardziej widoczny w drugiej połowie z prawej strony pomocy, niż kiedy nieco osamotniony grał przed przerwą na szpicy, ograł obrońcę przy bocznej linii pola karnego i dośrodkował. Piłka ku zdumieniu i rozpaczy wysuniętego bramkarza wpadła mu za kołnierz. - Przyznaje, to było dośrodkowanie, które znalazło drogę do siatki - powiedział po meczu strzelec wyrównującej bramki. W 65 minucie lęborczanie czekali na przerwanie gry z powodu spalonego, którego sygnalizował sędzia asystent. Andrzej Lewicz był innego zdania i Kamil Gemza strzelił wolejem już z pola karnego. Kortas był jednak czujny i obronił to uderzenie na linii bramkowej. Cztery minuty później słupszczanie odzyskali prowadzenie po składnej, dynamicznej akcji. Wprowadzony chwilę wcześniej na prawą pomoc Borkowski posłał dokładne, górne podanie w tempo do atakującego z głębi pola środkiem Gemzy. Ten bez przyjęcia zgrał sobie piłkę do przodu i już w polu karnym lekkim strzałem po ziemi pokonał Kortasa, który spodziewał się mocnego uderzenia. Wysoko ustawieni, przy środkowej linii Pogoniści Kowalski z Kultysem nie zdołali dogonić rywala. Kwadrans przed końcem Markowski po złym przyjęciu piłki mógł już tylko oddać strzał, trafiając w obrońcę. Minutę później był już jednak remis. Po rożnym Wolszlegiera jeden z gospodarzy wybił piłkę głową za pole karne, a tam czekał na taką okazję Kowalski. Bez namysłu, z powietrza, technicznym, precyzyjnym uderzeniem trafił przy słupku. Po kolejnej minucie w polu karnym upadł będący przy piłce Wolszlegier. Goście domagali się "jedenastki" a najmocniej protestował trener Pogoni, były zawodnik Gryfa, dla którego był to pierwszy powrót na Zieloną po 21 latach. Dziesięć minut przed końcem przeżyliśmy znowu chwile grozy. Jedno podanie do boku do Gemzy i cała wysoko ustawiona obrona Pogoni została z tyłu. Gemza ruszył od środkowej linii. Na szczęście dla gości Kortas wiedział jak się zachować, kiedy wybiegł z bramki, skrócił kąt i rywal strzelił prosto w niego. Wreszcie nadeszła 86 minuta. Około 30 metrów od bramki rywal sfaulował atakującego Markowskiego. Mielewczyk z wolnego dośrodkował na głowę kolegi, który uderzył pod poprzeczkę i przechylił szalę zwycięstwa na stronę gości, którzy dzięki wygranej pozostają na pierwszym miejscu w Słupskiej Klasie Okręgowej.
Obecny na meczu Paweł Kryszyłowicz, członek zarządu Gryfa, 33-krotny reprezentant Polski (10 goli), gratulował Pogoni - Nasz zespół ma inne założenia niż Pogoń. Mecz był dosyć wyrównany, na remis ale wygrała Pogoń i tego gratuluje. Prowadziliśmy dwa razy. W końcówce w naszym zespole grało pięciu niespełna 17-latków.
Trener Gryfa Grzegorz Bednarczyk powiedział po meczu - Mecz godnych siebie przeciwników. Z przebiegu gry nie zasłużyliśmy na przegraną. Graliśmy z liderem, nie powiem, że się obawialiśmy, bo chcieliśmy wygrać. Do pewnego momentu realizowaliśmy plan. W drugiej połowie Pogoń miała kilka sytuacji i je wykorzystała. Najgroźniejsza była po stałych fragmentach. Niestety bramki, które straciliśmy - pierwsza przypadkowa, przy której winię bardziej obrońcę, że pozwolił dośrodkować i druga, gdzie zabrakło asekuracji. Przy trzecim golu piłka długo leciała w powietrzu, a bramkarz nie miał szans. Obrońcy dopuścili do uderzenia głową. Nam przyniosły gole wyjścia z kontry skrzydłami. Mamy młody zespół, a dziś miałem problem z zestawieniem obrony i musiał z konieczności zagrać napastnik.
Gryf II Słupsk - Pogoń Lębork 2:3 (0:0)
Bramki: 1:0 Patryk Pytlak (46), 1:1 Adam Wolszlegier (56), 2:1 Kamil Gemza (69), 2:2 Grzegorz Kowalski (76), 2:3 Kacper Markowski (86 - głową)
Gryf II: Mulawa - Marciniak, Wesołowski, Michalak, Dziuban, Andrychowski (64 Snochowski), Gemza, Piekarski (55 Pieniak), Gorzała (67 Borkowski), Pytlak, Wiśniewski (74 Szpiter)
Pogoń: Kortas - Smolarek, Jasiński, Kultys, Kijek - Żurawski (46 Markowski), Iwosa (46 Witkowski), Kowalski, Stankiewicz - Musik (80 Mielewczyk) - Wolszlegier