Kilku minut zabrakło gościom do sprawienia niespodzianki, jaką byłoby urwanie punktów faworyzowanej Pogoni na jej boisku.. Prowadzili od 18 minuty po nieco szczęśliwym golu strzelca wyborowego Mariusza Feretyckiego i mogli realizować defensywną taktykę. Lęborczanie męczyli się niemiłosiernie, aby odrobić stratę i udało się najpierw wyrównać w końcówce pierwszej połowy, a dzięki uporczywej walce do końca, przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Nie udało by się to, gdyby instynktem strzeleckim nie błysnął pomocnik Mateusz Stankiewicz, którego bramki były ozdobą tego w sumie przeciętnego spotkania.
Początek spotkania to otwarta gra obu drużyn i dwie warte odnotowania sytuacje. W 3 minucie strata w środku pola i błyskawiczne podanie do napastnika, któremu piłkę w ostatniej chwili, jeszcze przed strzałem, wyłuskał Oskar Jasiński. W odpowiedzi długie podanie Eliasza Iwosy zostało zaadresowane do późniejszego bohatera Mateusza Stankiewicza, który z kilku metrów strzelił najgorzej, jak mógł, bo tam gdzie stał bramkarz. Już wtedy Pogoń powinna objąć prowadzenie i być może uniknęlibyśmy nerwów niemal do ostatniej minuty.
W 11 minucie miała miejsce składna akcja naszej drużyny. Marek Kozakiewicz z prawej strony defensywy dokładnie podał wzdłuż bocznej linii do schodzącego do boku Patrycjusza Gaffke, który tym samym zrobił miejsce w środku pola Krzysztofowi Witkowskiemu. Pomocnik Pogoni przebiegł kilkadziesiąt metrów i zakończył akcję uderzeniem obok słupka. Piec minut później pokazał się z dobrej strony Andrzej Kołucki. Odebrał piłkę jeszcze na połowie Echa, zbiegł do środka, ale i on nie trafił w światło bramki.
Po tych kilku minutach, kiedy lekką przewagę mieli gospodarze, jeden z nielicznych wypadów przyjezdnych przyniósł im rzut różny. Dośrodkowanie w okolice ósmego metra, piłka odbija się od Łukasza Chmielewskiego i najszybciej dopada do niej Mariusz Feretycki, z bliska pakując ją do siatki. To jego 11 gol w tym sezonie.
Wśród gospodarzy zapanowała konsternacja, podobnie kibice na trybunach byli zaskoczeni takim obrotem sprawy. Natomiast goście, zainteresowani bezbramkowym remisem, teraz znaleźli się w znakomitej sytuacji. Mogli uskuteczniać swoją defensywną taktykę, co polegało na cofnięciu się niemal całą drużyną na własne przedpole i pozostawieniu na desancie osamotnionego Feretyckiego. Czas uciekał a faworyci nie potrafili dobrać się do skóry zdyscyplinowanemu, podbudowanemu prowadzeniem przeciwnikowi. Co z tego, że Pogoń była dłużej przy piłce, skoro akcjom lęborczan, im było bliżej bramki, tym bardziej brakowało dokładności, zaskoczenia, tempa.
Jedna z nielicznych ciekawych sytuacji miała miejsce dopiero w 36 minucie, kiedy Witkowski wymienił podanie z Iwosą przed polem karnym Echa, po czym piłka trafiła do Chmielewskiego a ten runął na murawę, domagając się rzutu karnego. Arbiter pozostał jednak niewzruszony na jego głośne apele. Kiedy wiele wskazywało, że do szatni drużyny zejdą w biegunowo odmiennych nastrojach, nadeszła szczęśliwa 42 minuta. Kołucki z lewej strony dośrodkował w pole karne, a tam czekał nie najwyższy przecież i w dodatku stojący tyłem do bramki Stankiewicz. Nie widząc bramki mocno uderzył piłkę głową z około 10 metrów tak, że wpadła pod poprzeczkę, choć trzeba przyznać, że niski i niezbyt skoczny jak na bramkarza Krzysztof Bąk być może mógł interweniować lepiej. Minutę później złożoną z kilku podań akcję wykończył mocnym uderzeniem obok słupka Iwosa.
Wyrównanie jeszcze przed przerwą miało pobudzić nieco ospałych pogonistów do żywszych ataków w drugiej połowie, ale jak się okazało, to były tylko mrzonki. Dopiero w ostatnim kwadransie meczu, kiedy widmo straty punktów i przedwczesnego, a zarazem definitywnego odpadnięcia z wyścigu o awans, zajrzało im realnie w oczy, rzucili wszystkie siły na szalę. Jednak najpierw podanie z własnej połowy otrzymał Feretycki, ale w pojedynku biegowym zdołał dogonić go Jasiński i zażegnać niebezpieczeństwo. Minutę później szybka wymiana podań z boku, piłkę otrzymuje Gaffke i uderza mocno, ale metr nad poprzeczką. W tym okresie mnożą się rzuty rożne, dośrodkowania, próby dogrania choć jednej piłki tak, żeby koledze pozostawało tylko dopełnić formalności. W 83 minucie grający od początku drugiej połowy Adam Żuchowski dośrodkował z lewej strony, ale piłka przeleciała nad głowami dwóch lęborczan.
88 minuta okazała się przełomowa. Dośrodkowanie z głębi pola Kołuckiego w pole karne, gdzie mimo obecności obrońców Stankiewicz najpierw opanowuje piłkę, a następnie mocnym strzałem lewą nogą przy słupku zdobywa gola na wagę zwycięstwa.
Jarosław Kaczmarek, trener gości:
"Przyjechaliśmy osłabionym składem, nastawieni defensywnie na wywiezienie punktu. Zabrakło kilka minut. Graliśmy na remis. Taki jest sport."
Roman Rubaj, trener Pogoni:
"Od dwóch tygodni gramy środa-sobota i to dało się dziś odczuć. Konsekwencją przemęczenia był brak świeżości, szybkości. Echo nastawione na defensywę, bramkę zdobyło po stałym fragmencie. Trudno grac cały sezon jednym składem, nie wszystko da się załatwić walką, zaangażowaniem, determinacją, kiedy brakuje indywidualności. Teraz czeka nas bardzo ciężki mecz w Garczegorzu i tam trzeba się zupełnie inaczej zaprezentować."
Pogoń Lębork - Echo Biesowice 2:1 (1:1)
Bramki: 0:1 Mariusz Feretycki (18), 1:1 Mateusz Stankiewicz (42), 2:1 Mateusz Stankiewicz (88).
Pogoń: Skrzypczak, Kozakiewicz (70 Michta), Jasiński, Malek, Stankiewicz (ż. k.) (90 Błaszkowski), Iwosa (ż. k.), Witkowski, Chmielewski, Kołucki, Gaffke, Mielewczyk (46 Żuchowski).
Echo: Bąk, K. Zeszutek, T. Zeszutek, Wólczyński, Ciesielski, Początko, Kacprzak, R. Wasilewski, K. Wasilewski, Heretycki (85 Niedzielski), Piasecki (65 Garczyński).