Mecz z liderem mógł oznaczać dla GKSu włączenie się do czołówki w przypadku wygranej lub oddelegowanie do miejsca w środku tabeli w przypadku porażki. Do Żukowa, gdzie do tej pory nikt jeszcze nie wygrał, przyjechała niepokonana w tym sezonie drużyna lidera.
Mecz zaczął się szczęśliwie dla gości. Już około 10 minuty, piłkę w środku pola stracił Wesołowski, co wykorzystał rywal i po kapitalnym, prostopadłym podaniu z głębi pola, dwóch napastników znalazło się sam na sam z bramkarzem. Zawodnik będący przy piłce zachował się tak jak zachować się powinien w takim momencie napastnik i dograł piłkę do lepiej ustawionego kolegi, który nie miał problemów z tym, żeby trafić do pustej bramki. Co prawda od tego zdarzenia defensywa żukowskiej jedenastki zagrała już bardzo uważnie, nie pozwalając rywalom, na stworzenie sobie dogodnych sytuacji bramkowych, ale zabrakło dokładności w grze ofensywnej. W najgroźniejszej akcji, po rzucie rożnym, piłkę na ok. 15 metrze od bramki opanował Pasek, który uderzył wolejem, z półobrotu i zdobył śliczną bramkę, strzałem pod poprzeczkę. Radość piłkarza zmącił jednak sędzia, który dopatrzył się w tym zagraniu za wysoko uniesionej nogi (mimo, iż nikt z obrońców Orła o tę piłkę nie walczył!!) i nie uznał bramki. Na nic zdały się protesty piłkarzy i ławki rezerwowych. Sędzia podjął co najmniej kontrowersyjną decyzję. Na przerwę piłkarze trenera Małolepszego, schodzili mocno niezadowoleni.
Co raz lepiej jedenastka z Żukowa zaczęła radzić sobie po przerwie, kiedy to zaczęła stwarzać sobie dogodne sytuacje strzeleckie. Najpierw wyborną okazję zmarnował Adamonis, który po podaniu Basałygo znalazł się z piłką na siódmym metrze od bramki nieatakowany przez nikogo. Jednak mimo fantastycznej okazji, zbyt anemiczny strzał miejscowego napastnika wybronił bez problemu bramkarz. Niedługo po tym zdarzeniu, gospodarze egzekwowali rzut wolny z bocznego sektora boiska. Jak zwykle w takich sytuacjach piłkę w pole karne dorzucał Uciniak, a tam najwyżej wyskoczył Jacek Basałygo, który strzałem głową zdobył bramkę wyrównującą. Od tego momentu obie drużyny zaczęły dążyć do przechylenia szali zwycięstwa na swoją stronę w tym niezwykle wyrównanym spotkaniu. Swoją okazję Choczewianie mieli już niedługo potem. W środku pola drugi raz w tym meczu pomylił się Wesołowski, który zagrał do przeciwnika. Napastnik gości po tym podaniu wyszedł na pozycję sam na sam z bramkarzem, ale świetnie z jego strzałem poradził sobie Skrzyński, który kapitalną interwencją uratował swoją drużynę od utraty bramki. Kolejna kontrowersyjna sytuacja miała miejsce kilka minut później. W polu karnym popchnięty przez choczewskiego napastnika obrońca gospodarzy staranował wyskakującego do piłki własnego bramkarza. Mimo że obaj poszkodowani piłkarze leżeli na murawie, sędzia nie przerwał gry. Piłkę w tym czasie przejął jeszcze pod linią końcową jeden z pomocników Orła i podał do znajdującego się metr od pustej bramki napastnika z nr (sprawcy całego zdarzenia), który w ten sposób zaliczył swoje drugie trafienie w tym meczu. Mimo ambitnej walki do samego końca, piłkarze GKSu nie zdołali odwrócić losów meczu i przegrali z liderem w spotkaniu, w którym przegrać tak naprawdę nie powinni.
Czołówka tabeli po tym meczu niestety oddaliła się znacznie, jednak trzeba zwrócić uwagę na coraz lepszą grę żukowskiej drużyny. Nie zawsze wyniki odzwierciedlają przebieg wydarzeń na boisku, tak jak miało to miejsce w tym wypadku. GKS na pewno nie był gorszą drużyną w tym spotkaniu i obiektywnie patrząc nie zasłużył na tą porażkę. Pozostaje wierzyć, że już wkrótce efektywność w grze zacznie przekładać się na wyniki nie tylko w meczach pucharowych.
GKS Żukowo - Orzeł Choczewo 1:2 (0:1)
Bramka dla GKS Żukowo: Basałygo
skład: Skrzyński - P.Małolepszy, Pasek, Fijoł - Szprengel, Wesołowski (Piżewski), Romanowski (Janik), Uciniak – Basałygo (Malinowski), Ż.Adamonis
qm