Po raz pierwszy w tegorocznym finale Ford Germanz Ekstraklasa nie było zbyt wielu emocji. Wisła Kraków tylko przez pierwszych kilka minut dotrzymywała kroku gospodyniom. Lotos rozpoczął spotkanie w tradycyjnym już składzie. Trener Roman Skrzecz po raz kolejny nie zdecydował się na skorzystanie z usług Betty Lennox. Tak jak dzień wcześniej Lotos ma problemy z grą na tablicach. W pierwszej kwarcie zbiera w obronie tyle piłęk co Wisła w ataku. Głównie ten element sprawia, że Wisła początkowo prowadzi. Po trefieniu Kobryń gospodynie wychodzą na prowadzenie 11:10. Od tego momentu przewaga gdynianek rośnie. Wisła tylko momentami niweluje straty, głównie za sprawą indywidualnych akcji DeForge, Canty lub Holdsclaw.
Już pod koniec pierwszej kwarty trzecie przewinienie popełnia Anna Wielebnowska. Ciekawy obrazek w zespole Wisły - DeForge z boiska ordynuje zmianę "Wielebnej". Na boisku pojawia się Dorota Gburczyk. Ta nie gra dobrze, choć trafia dwa rzuty wolne. Po stronie Lotosu punktują Leciejewska oraz Kobryń i po pierwszej kwarcie Lotos prowadzi 27:21.
Początek drugiej kwarty to popis Sales, po której punktach Lotos prowadzi już 37:25. Wisłe do boju próbuje poderwać Skerović trafiając za trzy punkty. Na boisku panuje spory chaos, z którego obronną ręką wychodzi Lotos kończąc akcję celnym rzutem Leciejewskiej. Znów rośnie przewaga Lotosu by dojść do 14 punktów.
Po 20 minutach gry Lotos prowadzi 51:38.
Na trzecią kwartę Lotos wychodzi lekko nieskoncentrowany, próbuje to wykorzystać Wisła, która po rzutach Wielebnowskiej i Holdsclaw zmniejsza stratę do dziewięciu punktów. Odpowiada Sale, po której rzutach przewaga znów wynosi 14 punktów. Wisła gra coraz bardziej nerwowo, także trener Omanić szuka rozpaczliwie wyjścia z sytuacji. Na boisku pojawiają się Krawiec i Trafimava. Nic to jednak nie zmienia i przed ostatnią kwartą Lotos prowadzi 70:54. Lotos kontroluje przebieg meczu. Wisła jeszcze próbuje ostatniego zrywu gdy za trzy trafiają Wielebnowska i Skerović.
Chwilowa nerwowość w szeregach Lotosu nie pociąga jednak za sobą negatywnych skutków. Sales i White opanowują sytuację, a "gwoździem do trumny" Wisły jest "trójka" Breitreiner. Lotos spokojnie kontroluje przebieg meczu.
Trener Omanić po raz pierwszy wpuszcza na boisko Agatę Gajdę. Nie zmienia to wyniku końcowego, który równo z syreną ustala White. Lotos wygrywa 91:73 i już tylko jednego zwycięstwa brakuje mu do zdobycia tytułu Mistrza Polski.
INFO: lotosgdynia.pl
FOTO: Jarosław Szymański