"Szanowni Państwo,
Przeczytałem odpowiedź rodziców, czy sprawców nieszczęsnego zachowania?
Pewnie nie wszystkich...
Większości z nich, wszak nie wszyscy zachowywali się skandalicznie,
serdecznie współczuję. Pozostałym gratuluję dobrego samopoczucia i braku
jakiegokolwiek obiektywizmu. Jeśli nie widzicie swojej winy, dajcie się nagrać
nic o tym nie wiedząc, a potem zobaczycie jak się zachowywaliście....
E-maila wysłałbym niezależnie od wyniku, wygranej czy przegranej. Proszę nie
mierzyć innych swoją miarą. W wychowaniu młodych sportowców nie jest ważna
czyjaś przeszłość zawodnicza. Jeśli jest jaka jest, to nic dobrego. Zauważyłem
wiele ironii w Waszym liście, a może przydałoby się trochę pokory i uznania
winy. Nie mam przywidzeń ani omamów słuchowych.
To co opisałem zdarzyło się
14 stycznia w Gdańsku. Też jestem ojcem i rozumiem uczucia rodzicielskie. Nie
oskarżam wszystkich, oskarżam tych, którzy skandalicznie się zachowywali.
Zachowywali się jak lumpy... Wcale nie stawia to w złym świetle zawodników. Ja
takiej tezy nie postawiłem. Jeśli Państwo tak to widzą proszę zwrócić się do
tych, którzy się chamsko zachowywali. Jeszcze jedno. Tuż po meczu podszedłem do
sędziów aby powiedzieć im o swoich odczuciach. Ich odczucia były podobne do
moich, a nie znali wszystkich szczegółów, tzn. słów, które podały z trybuny
"kibiców". I już na sam koniec... Nie chcę i nie chciałem nikogo obrażać. Moim
zamysłem było uninięcie demoralizacji, którą niesie czasami sport a właściwie
nieumiejętnie ukierunkowane zdarzenia pozasportowe. Kończy się to chuligaństwem
na stadionach i boiskach, wypaczając piękno sportu i związanych z nim doznań.
Z poważaniem,
Maciej Nałęcz".