W spotkaniu MKS Władysławowo - Pidrina Gdynia faworytem byli gospodarze, i to nie tylko ze względu na atut własnego boiska. W poprzednich swoich meczach przyjezdni zdołali wygrać tylko jedno spotkanie przegrywając aż sześć. Zastanawiające jest, że Pidrina wygrała tylko z Relaksem Mechowo, podczas gdy dwie kolejki temu właśnie Relaks pokonał u siebie drużynę MKS-u. Wyliczanki swoje, boisko swoje.
Przez pierwsze 10 minut żadna z drużyn nie potrafiła narzucić swojego stylu gry. Wszystko "wyklarowało się" po pierwszej bramce, mniej więcej po kwadransie gry. Swoją pierwszą w tym sezonie, ale za to przepiękną bramkę strzelił Grzegorz Klimas. Piłka dośrodkowana na drugi słupek idealnie weszła na nogę zawodnika MKS-u. Siła strzału był potworna, futbolówka najpierw odbiła się od poprzeczki, potem od ziemi, a na końcu od bezradnego już bramkarz gości i wpadła do bramki. Po kolejnych dziesięciu minutach było 2:0. Strzelcem bramki był najskuteczniejszy w MKS-ie Michał Pawlina. W tym czasie MKS zdecydowanie dominował na boisku, a nieliczne akcje gdynian były wynikiem zbyt "luźnej" gry piłkarzy z Władysławowa. Na około dziesięć minut przed końcem pierwszej połowy Adam Szulc (MKS) nieprzepisowo zatrzymał napstnika gości w polu karny. Sędzia nie zastanawiając się podyktował jedenastkę, którą gdynianie skrzętnie zamienili na bramkę. Do szatni piłkarze schodzili z wynikiem 2:1. Druga połowa była bliźniaczo podobna do pierwszej, na początku gra wyrównana, później przewaga MKS-u. Na bramkę czekaliśmy, aż do 78 minuty. Po szybkiej akcji kolejny raz swoje umiejętności snajperskie potwierdził Pawlina. Zdaniem bezstronnych obserwatorów przy tej bramce był co prawda na pozycji spalonej, ale sedziam ma zawsze rację ;) ... więc uznano bramkę.