W meczu XXI kolejki Słupskiej Klasy Okręgowej Pogoń Lębork przegrała na własnym boisku z drużyną Swe Pol Link Bruskowo Wielkie.. To jedyna jak na razie drużyna, z którą Pogoń nie zdobyła w tym sezonie punktów.
Żelazna dyscyplina w realizacji defensywnej taktyki, polegającej na oddaniu piłki i połowy boiska, z osamotnionym Dominikiem Zagórowskim na desancie, skuteczne przerywanie już zalążków mizernych tego dnia ataków gospodarzy, kiedy trzeba także faulami. Wykorzystanie błędów defensywy Pogoni, szczególnie tego, który praktycznie nigdy nie zawodzi, kapitana Oskara Jasińskiego - to w dużym skrócie były powody pierwszej w tym sezonie przegranej Pogoni na własnym boisku.
Już z wracającym po pauzie kartkowej prawym obrońcą Szymonem Bachem w podstawowym składzie, ale bez zawieszonego za nadmiar upomnień pomocnika Rafała Morawskiego przystąpiła do tego spotkania z rządzą rewanżu Pogoń. Tyle, że nie przełożyło się to poczynania boiskowe.
Sobotni mecz zaczął się od scenariusza, jaki zazwyczaj jest realizowany w meczach w Lęborku. Pogoń od początku prowadziła grę i kwestią czasu miało być, kiedy uśpi czujność rywali, następnie przyspieszy, znajdzie lukę w obronie skazywanych na pożarcie rywali i otworzy wynik. Tyle, że goście chyba nie zrozumieli przypisanej im roli i postawili opór.
W 13 minucie meczu, przed polem karnym, do którego było jeszcze przynajmniej kilkanaście metrów, dobiegał w towarzystwie dwóch środkowych obrońców Pogoni osamotniony napastnik Dominik Zagórowski. Wydawało się, że nic złego nie może się stać. Długie podanie przejął kapitan Pogoni Oskar Jasiński ale jego słabe zgranie głową do Kamila Gapskiego przejął czekający tylko na taki błąd Zagórowski i ruszył w kierunku bramki. Gapski mimo wysiłków nie zdążył go już dogonić, a zawodnik z Bruskowa kopnął do siatki obok wybiegającego z bramki Michała Skrzypczaka.
Mijały kolejne minuty, a umocnieni prowadzeniem goście nabierali coraz większej wiary w sprawienie niespodzianki. Tym bardziej, że Pogoń grała zbyt wolno, przewidywalnie, czytelnie, szczególnie już pod polem karnym Bruskowa. Długie rozgrywanie piłki po obwodzie, kiedy rywale dobrze przesuwali, wzajemnie asekurując się, zbyt wolne kontry, kiedy już goście zdążyli wrócić i ustawić się - to nie wróżyło powodzenia w odrabianiu strat. Receptą mogły być stałe fragmenty gry, ale i ich wykonanie pozostawiło tego dnia sporo do życzenia. Tak było w 17 minucie, kiedy Bartosz Żmudzki kopnął do rąk bramkarza.
W 28 minucie do rzutu wolnego zza bocznej linii pola karnego podszedł doświadczony kapitan i przywódca gości Arkadiusz Chuchla. Lewą nogą uderzył bezpośrednio na bramkę. Piłka wysokim łukiem wpadła "za kołnierz" bramkarzowi Pogoni. Goście prowadzili już dwoma golami. Widząc, że kuleje gra w ofensywie trener Pogoni Sobiesław Przybylski posłał na rozgrzewkę Igora Miasnikowa i Łukasza Kołodziejskiego.
Wreszcie w 39 minucie obudziła się na chwilę Pogoń. Krótka wymiana podań między Mateuszem Stankiewiczem i Andrzejem Kołuckim i ten drugi przymierzył z pola karnego w kierunku dalszego słupka. Piłka niestety minęła go niewiele, a i Sylwester Ilanz nie zdążył zamknąć tego strzału. To była najlepsza, bo praktycznie jedyna okazja gospodarzy przed przerwą. Jeszcze żółtą kartkę za szarpanie leżącego na murawie rywala, żeby czym prędzej wznowić grę, zobaczył Oskar Jasiński i drużyny udały się do szatni.
W 50 minucie przerwa w grze i duże zamieszanie przy bocznej linii od strony ławki rezerwowych gości. Sędzia pokazuje czerwoną kartkę Oskarowi Jasińskiemu za, cytując za protokołem: "Użycie nieproporcjonalnej siły, atak barkiem z tyłu w plecy przeciwnika w przerwie w grze". Dwa gole straty i na domiar złego Pogoń traci swojego kapitana, także na następny mecz w Ustce z Jantarem.
W 62 minucie Daniel Koperkiewicz z rożnego dośrodkował na głowę Zagórskiego, a temu zabrakło niewiele, żeby jeszcze podwyższyć prowadzenie. W rewanżu bliski dojścia do prostopadłego podania był Ilanz. W 67 minucie było jeszcze bliżej, kiedy pod dośrodkowaniu Krzysztofa Witkowskiego strzał Ilanza może z trzech metrów obronił na róg dobrze ustawiony Krzysztof Wasilewski. Atmosfera na murawie była coraz bardziej napięta i w 69 minucie po żółtej kartce zobaczyli Kalamaszek ze Stankiewiczem.
W 85 minucie Pogoń postawiła już wszystko na jedną kartę i mogło to się skończyć trzecim golem dla gości. Do prostopadłego podania ruszył Zagórowski. Z bramki wybiegł przed pole karne Skrzypczak i interweniował tak, że napastnik z Bruskowa runął powalony na ziemię, a za chwilę zszedł z urazem. Nie było nawet rzutu wolnego. W końcówce jeszcze Gapski umiejętnie zatrzymał kontrę gości, a Ilanz uderzeniem piłki w krótki róg zmusił do trudnej obrony Wasilewskiego i na tym skończył się mecz.
Kapitan z Bruskowa Arkadiusz Chuchla powiedział po meczu: - Czy to jest niespodzianka? Przyjechaliśmy walczyć i wygrać, bo nie mamy nic do stracenia. W każdym meczu gramy o wszystko. Nie grozi nam spadek ani awans. Jesteśmy w czołówce tabeli. Przyjechaliśmy tutaj walczyć i walczyliśmy dzielnie. Nie odstawialiśmy nogi. Brakowało nam trzech zawodników: Tomka Jakubca, który jest podstawą naszej obrony i dwóch Luzaków. Gramy zawsze na maksa, staramy się wybiegać, to co mamy wybiegać. Tym razem udało się. Oddaliśmy trzy celne strzały, dwa weszły i wygraliśmy zasłużenie, bo Pogoń jak na lidera oddała zaledwie pięć strzałów, w tym dwa po naszych błędach. To za mało jak na lidera.
Pogoń Lębork - Swe Pol Link Bruskowo Wielkie 0:2 (0:2)