Po trzech meczach bez wygranej, Pogoń wreszcie zdobywa komplet punktów.. Wyrównujący gol dla gości Marcina Szopińskiego padł tuż przed przerwą. W sobotę Pogoń czeka mecz na szczycie w Człuchowie z liderem.
- Potrzebowaliśmy tego zwycięstwa. Daliśmy sygnał kibicom, całej lidze ale przede wszystkim sobie, że nasz cel się nie zmienił i jesteśmy w grze o awans, że jesteśmy mocni. Spotkanie nie należało do najlepszych w naszym wykonaniu ale bramki, które zdobył mój zespół mogły się podobać. Każda z trzech bramek była przedniej urody. Gratuluję mojemu zespołowi, teraz czas na operacje pt. Człuchów - powiedział trener Sobiesław Przybylski.
Niemal pewne było to, że Pogoń będzie miała inicjatywę w tym meczu, że dłużej będzie w posiadaniu piłki, że gra będzie się głównie toczyć na połowie gości. I także to, że goście będą szukać swoich bramkowych okazji w kontratakach, licząc na szybkiego, zwinnego najlepszego strzelca ligi - Szymona Czarnottę. Tyle, że z przewagi Pogoni niewiele wynikało, bo szczególnie przed przerwą, mocno kulało rozegranie akcji w środku pola. Wolne tempo, mnożyły się niedokładności, straty, choć akcja z samego początku meczu, kiedy po wymianie piłki między kilkoma zawodnikami Pogoni, na czystą sytuację został wyprowadzony Andrzej Kołucki, mogła dawać nadzieję na coś więcej. Kołucki strzelił jednak z kliku metrów w bramkarza i na prowadzenie Pogoń musiała jeszcze poczekać. Nie dała go także akcja z 20 minuty, kiedy daleko od pola karnego piłka przechodziła wszerz boiska między gospodarzami, aż na strzał zdecydował się ze środka Witkowski. Uderzenie jednak nie miało mocy ani celności. W 27 minucie na solową szarże zdecydował się Kołucki, który ruszył środkiem boiska, mijając kilku obrońców i kiedy miał już wbiec w pole karne, został sfaulowany przez ostatniego z interweniujących obrońców. Żółta kartka, jak się za chwilę miało okazać, nie była jedyną przykrą konsekwencją dla gości. Rzut wolny i piłkę ustawił lewy obrońca Bartosz Haraszczuk a przed nim stanął mur złożony z czterech rywali, zasłaniając bliższy słupek bramki strzeżonej przez Marka Tandeckiego. Haraszczuk tak przymierzył, że piłka wpadła tuż przy słupku. Ten zawodnik znakomicie wywiązał się z zadań ofensywnych, ale w 33 minucie przy bocznej linii własnego pola karnego zamiast wybić piłkę jak najdalej, oddalając zagrożenie, sam je sprokurował, bo wykopał ją w górę. Jeden z rywali powalczył i został sfaulowany przy bocznej linii "szesnastki". Pierwszy strzał został zablokowany, ale dobitka prawie skończyła się wyrównaniem. Piłka trafiła w słupek i gdyby nie to, Brda odrobiła by stratę gola.
W 44 minucie, ponad 20 metrów od bramki piłkę z powietrza uderzył Marcin Szopiński, która przy spóźnionej interwencji Czekirdy wpadła tuż przy słupku. - Byłem trochę zasłonięty przez Marka Kozakiewicza, który w ostatnim momencie odsunął się i za późno zareagowałem, a temu zawodnikowi wyszedł strzał 1 na 10 - ocenił 18-letni bramkarz Pogoni, który tym meczem wrócił do bramki, zastępując Michała Skrzypczaka. Radość gości z wyrównania mogła nie trwać długo, bo w doliczonej minucie Sylwester Ilanz zgubił obrońcę i w jednej akcji najpierw z bliska trafił w słupek, a po dobitce piłka minęła drugi, dalszy słupek naprawdę niewiele.
Tak jak źle zakończyła się pierwsza połowa, tak dobrze zaczęła druga. Tuż po rozpoczęciu rożny dla Pogoni. Po dośrodkowaniu Kowalskiego piłka trafiła na głowę Ilanza, który lobował skutecznie bramkarza. Odzyskane prowadzenie dodało Pogoni animuszu i kolejne minuty, kiedy poszła bardziej zdecydowanie za ciosem. Swoje okazje mieli też goście, czasami po własnej akcji, a czasami z niefrasobliwości zawodników Pogoni. W 56 minucie najgroźniejszemu w ich szeregach Szymonowi Czarnocie, liderowi klasyfikacji strzelców, zabrakło niewiele, by zamknąć podanie wzdłuż bramki. Z kolei w 59 minucie Czekirda wybiegł z bramki za pole karne, aby wybić piłkę i uprzedzić rywala, ale wdał się w drybling i musiał ratować się faulem, bo goście strzelili by do pustej bramki. - Chciałem się cofnąć, żeby złapać piłkę w polu karnym ale napastnik byłby szybszy zanim piłka by do mnie doleciała więc kopnąłem i zderzyłem się z nim - ocenił bramkarz ze swojej perspektywy. Już minutę później Ilanz miał okazję drugi raz wpisać się na listę strzelców. Wygrał pojedynek biegowy z obrońcą ale mierzony strzał minimalnie minął słupek. Po godzinie gry Witkowskiego zmienił Kalamaszek. W 64 minucie kolejny atak Pogoni, w którym Haraszczuk posłał piłkę wzdłuż pola bramkowego, a na dalszym słupku zamykał akcję Stankiewicz. Piłka uderzona wślizgiem zmierzała do bramki, ale odbiła się jeszcze po drodze od obrońcy i wyszła na rożny. W 70 minucie Kołuckiego zastąpił na skrzydle Jakub Żmudzki, a w 77 minucie w pomocy za Morawskiego pojawił się Krajnik. Kwadrans przed końcem dośrodkowanie głową zamknął rezerwowy w drużynie gości Jędrzej Pilarski, ale piłka bezpiecznie dla Pogoni minęła słupek. Im bliżej było końca i Pogoń prowadziła tylko różnicą bramki, pojawiły się elementy gry na czas, o co pretensje do arbitra mieli goście. Uspokoić nerwową końcówkę miał szansę Ilanz, którego podaniem między obrońców na sytuację, w której napastnik Pogoni miał przed sobą tylko bramkarza, wyprowadził Żmudzki.
Na ustalenie wyniku, który przypieczętował zasłużoną wygraną Pogoni, czekali do czwartej minuty doliczonego czasu gry przez sędziego Arkadiusza Piotrowskiego. Znowu udział w akcji miał Ilanz. Na popularny piłkarski zakos najpierw raz, za chwilę drugi ograł obrońcę, który nie widząc już innego wyjścia w mało wyrafinowany sposób odepchnął rękami napastnika Pogoni. Kalamaszek przymierzył w samo okienko bramki Tandeckiego, ustalając wynik na 3:1.
Pogoń Lębork - Brda Przechlewo 3:1
Bramki: Bartosz Haraszczuk, Marcin Szopiński, Sylwester Ilanz, Mariusz Kalamaszek