Dnia 17 sierpnia, siedmioosobowa grupa osób z Trójmiasta zdobyła wierzchołek góry Mont Blanc..Na szczycie stanęli: Łukasz Kucel z Wejherowa, Daria Jantowska z Redy, Gosia Ćwiek z Gdyni, Elżbieta, Aleksandra i Bogdan Pillath z Gdańska oraz Piotr Cholerzyński z Włoszczowy - członkowie i sympatycy Klubu Wysokogórskiego Trójmiasto.
- Pomysł wyjazdu w Alpy zrodził się około rok temu, a cel wyprawy był od razu jasny: jedziemy na Dach Europy! Ostateczny skład ekipy wyklarował się na początku roku. Część z nas znała się już wcześniej, z resztą poznaliśmy się przy okazji kursu taternickiego, który co roku - począwszy od października - organizowany jest przez Klub Wysokogórski Trójmiasto. Początkowo spokojnie zbieraliśmy informacje o drodze, ale im bliżej wyprawy tym większego tempa nabierały przygotowania. Zakup niezbędnego sprzętu, załatwianie ostatnich formalności i oczywiście szlifowanie formy. Każdy z nas miał na to swoje sposoby, począwszy od biegania po długie marsze z załadowanym plecakiem - mówi uczestniczka wyprawy Gosia Ćwiek.
Z Polski wyruszyli 10 sierpnia, początkowo do Włoch, gdzie zdobyli swój pierwszy czterotysięcznik - Gran Paradiso. Po jednodniowym odpoczynku, rozpoczęli wędrówkę na Białą Górę drogą od strony francuskiej i do pokonania mieli około 3000 metrów przewyższenia. Najniebezpieczniejszym miejscem na drodze jest Kuluar Rolling Stones - żleb słynący z osuwających się ze ścian kamieni. Poza tym do pokonania jest 600 metrowa skalna, stroma ściana prowadząca do schroniska Gouter, skąd większość ekip nocą wyrusza na szczyt.
- W dniu ataku szczytowego wstaliśmy o godzinie drugiej rano, aby po lekkim posiłku i zabezpieczeniu namiotów, związać się liną i ruszyć w górę. Początkowo doskwierało nam zimno ale szybko się rozgrzaliśmy. Kiedy dotarliśmy do schroniska Vallot zaczęło się przejaśniać, zobaczyliśmy ile jeszcze drogi nam zostało - nie odpoczywaliśmy więc za długo i ruszyliśmy dalej. Każdy krok bliżej szczytu robił się trudniejszy. Lekko odczuwaliśmy zmniejszającą się wraz z wysokością ilość tlenu w powietrzu, ale na tym etapie nic już nas nie mogło powstrzymać. Po około 6 godzinach drogi stanęliśmy na szczycie! Pogoda była idealna, czyste niebo i lekki wiatr pozwoliły nam delektować się wspaniałymi widokami i wykonać serię zdjęć. Pozostało już tylko zejście. Tym razem Kuluar postraszył nas spadającymi kamieniami. Na szczęście wszyscy bezpiecznie dotarliśmy na dół, gdzie dopiero prawdziwie ucieszyliśmy się z sukcesu. - mówi zdobywca szczytu Łukasz Kucel.
- Dzięki dobremu przygotowaniu i idealnej wręcz pogodzie całej naszej siódemce udało się zdobyć szczyt bez niebezpiecznych niespodzianek. Trzeba jednak pamiętać, że góry są nieprzewidywalne. Na zboczach Mont Blanc każdego roku mają miejsce tragiczne zdarzenia. Każdemu przyjdzie się zmierzyć z wysokością, ekspozycją i własnymi siłami ale czasem może do tego dojść załamanie pogody bądź inne niespodziewane zdarzenie, które znacznie utrudniają wejście. Wszyscy pokonaliśmy swoje słabości i osiągnęliśmy cele. Mimo że minęło niewiele czasu, w każdym z nas rodzą się już kolejne plany zdobywania górskich dróg i szczytów - podsumowuje Daria Jantowska.