Spotkaniu rozgrywanemu sobotniego poranka towarzyszyła słoneczna pogoda. Wiał stosunkowo mocny wiatr i to on był sprzymierzeńcem gospodarzy przez pierwszą część meczu. Żukowianie posiadali optyczną przewagę i stwarzali większe zagrożenie pod bramką rywali.
Już w 8 minucie gola po precyzyjnym dośrodkowaniu Uciniaka mógł zdobyć Grzegorz Pasek, jednak jego uderzenie głową z 8 metra poszybowało nad poprzeczką. Minęło kilka minut i po bliźniaczo podobnej akcji gospodarze wyszli na prowadzenie. Piłkę, ponownie bardzo mocno, dośrodkowywał Uciniak. Bramkarz Nordy nie poradził sobie z futbolówką, która zrobiła kozioł tuż przed nim i wyleciała mu z rąk na piąty metr. Tam najszybszy był Konrad Fijoł i spokojnie wbił piłkę do siatki.
W dalszej części spotkania gra przeniosła się do środka pola. Obserwowaliśmy dużo walki, a jednocześnie wiele niedokładnych zagrań z obu stron. Szybciej z letargu otrząsnęli się Żukowianie i po bardzo pięknie przeprowadzonej akcji zdobyli drugiego gola. Piłka rozgrywana przysłowiową „klepką” wędrowała między Piżewskim, Szprengelem i Uciniakiem, aż w końcu ten ostatni wyszedł na pozycję sam na sam z golkiperem Nordy, uderzył mało precyzyjnie, jednak piłka wtoczyła się do siatki po rękach bramkarza.
Do końca pierwszej odsłony minimalną przewagę w dalszym ciągu posiadali gospodarze grający z wiatrem. Wydawało się, że nic ciekawego już się nie wydarzy, gdyż kibice ponownie obserwowali wiele chaosu na murawie, jednak Norda zdobyła w 46 minucie kontaktowego gola do szatni. Do długiej piłki posłanej pod pole karne Żukowian ruszył zarówno bramkarz, jak i napastnik wraz z kryjącym go obrońcą. Do futbolówki pierwszy dopadł Skrzyński, ale tak niefortunnie wybijał piłkę, że trafił w brzuch lewego defensora - Radka Małolepszego. Obaj gracze upadli, a napastnikowi z Karwi nie pozostało nic innego jak zabrać się z piłką i wpakować ją do pustej bramki. Arbiter zaraz po wznowieniu gry zaprosił zawodników do szatni, a kuriozalny gol sprawił, że wynik stał się znowu sprawą otwartą.
Goście, rozpoczynający drugą część gry z wiejącym wiatrem, starali się narzucić inicjatywę i odrobić straty. Brakowało im jednak umiejętności lub na drodze stawał dobrze interweniujący Skrzyński. Gospodarze grali spokojnie, starali się utrzymywać przy piłce, a często też przeprowadzali groźne akcje oskrzydlające. Około 60 minuty na bramkę Karwi strzelał jeden z pomocników Żukowa. Uderzenie było na tyle niedokładne, że do piłki w narożniku boiska zdołał dojść Szprengel, przytomnie wbiegł z nią w pole karne i precyzyjnie dograł do wbiegającego Wesołowskiego. Popularny „Majek” strzelił mocno po ziemi i zdobył gola na 3:1.
Od tego momentu z gości jakby uszła wiara w końcowy rezultat. Co prawda obrońcy Żukowa nie ustrzegli się błędów, wynikających głównie z niefrasobliwości w ich poczynaniach, ale zawodnikom Karwi brakowało przytomności do skutecznego wykorzystania okazji.
Ze strony GKS drugą idealną okazję miał ponownie Wesołowski po świetnym rajdzie prawą stroną młodszego z braci Adamonisów, ale z 8 metra kopnął wprost w bramkarza. Także Pasek znowu miał okazję do rehabilitacji po stałym fragmencie gry, jednak kolejny raz zabrakło mu zimnej krwi.
Reasumując, gospodarze wygrali zasłużenie, lepiej operowali piłką, byli skuteczniejsi. Gościom do wywiezienia punktów brakowało w tym meczu piłkarskich argumentów, ale chyba też woli walki i wiary w swoje umiejętności. Nie przeszkodził im w tym na pewno sędzia, który co prawda nie ustrzegł się w tym meczu błędów, ale należy przyznać, że nie wpłynęły one na ostateczny rezultat spotkania. Piłkarze GKS na pewno przynajmniej częściowo zmazali plamę po wysokiej porażce w prestiżowym spotkaniu z lokalnym rywalem z Kiełpina i za to należą im się zasłużone brawa.
GKS Żukowo – Norda Karwia 3:1 (2:1)
Bramki dla gospodarzy: Konrad Fijoł, Mateusz Uciniak i Mariusz Wesołowski.
Skład GKS-Torpedo: Skrzyński - Fijoł, P. Małolepszy, Pasek, R. Małolepszy - Szprengel, Romanowski, Uciniak, Piżewski - Wesołowski - Y. Adamonis; z ławki wchodzili D. Adamonis, Janik i Kuźma
/relacja Środkowego