Podopieczni Wojciecha Stawowego zagrali mądrze i nie forsowali tempa, wiedząc, że w sobotę czeka ich kolejne bardzo trudne spotkanie. Dzięki bramkom Mazurkiewicza i Moskalewicza, Arka na swoim koncie ma już 799 trafień w II lidze!
To było chyba najlepsze spotkanie wyjazdowe, jakie Arka rozegrała w tej rundzie. Żółto-niebiescy od pierwszej do ostatniej minuty spotkania dominowali na całym boisku i ani przez chwilę nie musieli obawiać się o rezultat.
Już w 13 min Tomasz Mazurkiewicz zdobył wspaniałą bramkę. Z około 18 m huknął tak, że piłka wylądowała w samym okienku bramki Marcina Fecia. Wielka radość zapanowała w obozie gdynian. Po zdobytej bramce Arka nie oddała inicjatywy gospodarzom tylko starała się zdobyć drugiego gola, który pozwoliłby na spokojną grę. W 23 min arkowcy prowadzili już 2:0. Olgierd Moskalewicz wykorzystał nieporozumienie Fecia z Surowiakiem i strzałem z daleka wpakował piłkę do siatki Odry. W tym momencie było już po meczu.
Arka wyraźnie spuściła z tonu. Dzięki takiej grze piłkarze Arki nie zostali ukarani ani jedną żółtą kartką! Równie ważne jest to, że żaden z piłkarzy Arki nie doznał kontuzji.
Odra w pierwszej połowie miała jedną idealną sytuację kiedy Tomasz Copik strzelał głową, ale Bledza doskonale wyłapał piłkę. Trzeba przyznać, że Andrzej zagrał bardzo dobre spotkanie. Mimo, że nie miał wiele pracy to przez 90 minut był bardzo skoncentrowany. Dzięki temu bardzo pewnie wyłapywał dośrodkowania i kilka groźnych strzałów. Jeszcze w 38 min Artur Błażejewski miał świetną okazję na zdobycie kontaktowego gola, ale piłka po jego strzale głową minęła słupek.
Po przerwie Arka panowała na boisku. Mimo średniego tempa rozgrywanych akcji, przed doskonałymi okazjami stanęli Marcin Wachowicz i Grzegorz Niciński. Obaj mieli szansę na zdobycie historycznej, 800 bramki dla Arki w II lidze. W 70 min "Wachu" znalazł się sam na sam z Feciem, ale niestety nie trafił w bramkę. Pięć minut później Grzegorz Niciński tylko sobie znanym sposobem zmarnował wymarzoną okazję do zdobycia trzeciej bramki. Najpierw po strzale głową z 5 m trafił wprost w bramkarza, a następnie jego dobitka minęła słupek.
Później na boisku nie wydarzyło się już nic godnego uwagi poza niecelnym strzałem Surowiaka z rzutu wolnego w 90 min.
Info: arka.gdynia.pl