Biało-Zieloni zaczęli bardzo dobrze i zasłużenie objęli prowadzenie po uderzeniu Andrzeja Rybskiego, który zaskoczył bramkarza beniaminka. Lechia nie tylko dominowała na boisku, ale przede wszystkim prezentowała się bardzo walecznie i ambitnie. Kibice doceniali to głośnym dopingiem.
Niestety, po objęciu prowadzenia, piłkarze Tomasza Borkowskiego osiedli na laurach, a do głosu doszli przyjezdni. W 42 minucie sędzia podyktował dla nich rzut karny, zawodnicy Lechii nawet nie protestowali. Mariusz Adaszek nie dał szans Mateuszowi Bąkowi i tuż przed przerwą zrobiło się 1:1.
Prawdziwe emocje miały jednak nadejść dopiero w drugiej części gry. Po 20 minutach, rezerwowy Piotr Wiśniewski znalazł się oko w oko z bramkarzem Kafką i pewnie strzelił do siatki. Stadion cieszył się i wydawało się, że gdańszczanie zgarną komplet punktów.
Wkrótce jednak niedoświadczony arbiter Daniel Stefański z Bydgoszczy, uznał przewrócenie szarżującego Krzysztofa Rusinka w polu karnym za kolejne wykroczenie zasługujące na podyktowanie jedenastki. Do piłki znów podszedł Adaszek, ale strzelił w sam środek i Bąk tym razem świetnie wybronił, stając się na kilka minut bohaterem spotkania.
Goście jednak nie rezygnowali. W 84' doszło do kontrowersyjnej sytuacji. Na boisku leżał kontuzjowany Hubert Wołąkiewicz, ale Jastrzębie nie przerwało akcji i wykorzystało brak środkowego obrońcy Lechii. Marcin Pontus otrzymał dokładne podanie i z bliskiej odległości doprowadził do wyrównania.
Mimo kolejnych emocji i nerwów (częste faule, a nawet bokserskie ciosy), wynik utrzymał się do samego końca. Lechia zagrała nierówne spotkanie, a Jastrzębie nie przyjechało się bronić i w tym kontekście wynik nie jest niesprawiedliwy. Szkoda dwóch straconych punktów, z drugiej strony tak ekscytującego meczu kibice nie oglądali na Traugutta już od bardzo dawna.
Lechia: Bąk - Pęczak, Wołąkiewicz, Manuszewski, Rafalski - Andruszczak (66' Buzała), Miklosik, Kasperkiewicz, Rybski, Rogalski (85' Kalkowski) - Cetnarowicz (57' Wiśniewski).
INFO: lechia.gda.pl